spotkanie...

nie mam o czym pisać, bo nic specjalnego się nie wydarzyło...

dręczą mnie myśli, które chciałabym wyrzucić z głowy, ale nie umiem tego zrobić... 

a wczoraj spotkałam pewnego kolegę, widać było "ból na jego twarzy" gdy ze mną rozmawiał(nie miał ochoty na rozmowę i szukał pretekstu, żeby ją zakończyć), a ja "perfidna małpa" ciągnęłam go za jezyk z premedytacją, bo bawiło mnie to... 
...zawsze był strasznie dziki, na uboczu, siedział gdzieś w kątku i z nikim nie rozmawiał, a ja go czasem zaczepiałam... dla zabawy...
...kiedyś sądziłam, że był zbyt nieśmiały, żeby kogoś zaczepić, ale wczoraj dostrzegłam u niego coś w rodzaju pogardy dla mojej osoby, bo on niby taki inteligentny, a ja nie(razem chodziliśmy do podstawówki, liceum i na studia...), wczoraj zauważyłam, że to jednak nie jest nieśmiałość, on ma się za kogoś lepszego... 

i poczułam się głupio, bo kiedyś sądziłam, że w sumie mnie lubi i lubi moje zaczepki... ale myliłam się...
ja go lubiłam... 

Popularne posty z tego bloga

stanowcza mama...

depresyjna malkontentka

zjazd absolwentów