Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2004

przesłuchanie...

byłam na policji, wezwana jako świadek, a przesłuchiwana pod kilkoma zatrzutami... nigdy w życiu nie miałam do czynienia z policją... nigdy nie byłam posądzana o takie rzeczy... jestem przykładem na to jak za pieniądze i układy można zgnoić człowieka... policjant był dziwny, kręcił, zmieniał moje wywpowiedzi w protokole, i niby byłam wcześniej pouczona, że mogę nie podpisywać, że mogę się nie zgodzić z tym co napisał i mimo tego, że próbowałam go poprawiać, on i tak zrobił swoje, ostrym tonem powiedział, żebym go nie pouczała, bo wie co ma pisać... tak mnie zamotał, tak zakręcił, ze w sumie i tak jak ta debilka podpisałam to co chciał, a jeszcze kilka dni temu wydzierałam się za to samo na męża... czuję się jakby ten "pseudofunkcjonariusz" zjadł mnie, przetrawił i wydalił...  popłakałam się po powrocie do domu, bo prawniczka znowu będzie miała do mnie pretensję, że psuję jej robotę i że chcę zaprzepaścić wszystko...

wiek nie gra roli...

jeśli ktoś ma ciekawą osobowość, jest inteligentny, a konwersacja z nim to czysta przyjemność to jakie znaczenie ma wiek rozmówcy?  to samo jest z wyglądem...  ja uwielbiam poznawać nowych ludzi i rozmawiać z nimi (o wszystkim i o niczym), ale musi to być ktoś z kim nie będę czuć, że czas płynie a rozmowa męczy...  ...czasem już po pierwszych kilku linijkach wiem czy będę dalej rozmawić czy też nie... kiedy poznałam pana z notki pt.: "przyjaciele?", nie wiedzialam ile ma lat i w ogóle nie odczułam różnicy wieku między nami, na początku strasznie fascynowała mnie jego osoba, czasem potrafiliśmy rozmawiać non stop od 20-21-szej do 3-4 nad ranem...  to ile on ma lat nie oznacza, że nie lubie rozmawiać z osobami w moim wieku lub młodszymi(jeśli są interesujące)...  nigdy nie nazwałabym w/w osobnika prawdziwym przyjacielem, bo nigdy nim nie był, ale był moim " wirtualnym przyjacielem " (jak wiadomo wirtualny to nieprawdziwy) i zawsze słuzył mi radą, itd., a ja przedwczor

wczoraj

wczoraj wysłałam email'a do X choć nie powinnam była... dziś żałuję... kiedy dopada mnie dołek powinni mnie odizolować od komputera i dać silne środki nasenne... a mąż wpada coraz częściej do domu... teoretycznie jest lepiej, ale... ...za to w łóżku, jesteśmy odważniejsi (być może dlatego, że musimy intensywnie wykorzystać każdą nadarzającą się okazję,jak za dawnych czasów)-tylko nie wiem ile w tym uczuć, a ile biologii, ale mi się podobało...

pierwszy śnieg

zima jak zwykle zaskoczyła drogowców, bo z naszego osiedla jak zwykle trudno wyjechać, a jazda w centrum to podobo koszmar... dzisiaj cały ranek spędzilismy z dziećmi na dworze... miały wielką radochę biegając po śniegu i lepiąc baławana... śnieg tak nas zasypał, że przez okna w kuchni nic nie widac, bo zaspa zasłania wszystko... naszym drzewkom połamały się gałęzie pod ciężarem wilgotnego śniegu, więc musiałam je dziś trochę uwolnić od tego obciążenia...  mąż przyjechał "w odwiedziny" na kilka godzin- niby staraliśmy się być dla siebie mili, ale ja czuję coraz większy dystans i coraz mniej uczuć...  czuję się coraz bardziej samotna... on też... chyba przesadziliśmy z tą pogonią za dobrami materialnymi,  walką o swoje  i słuchaniem rad prawników(którzy prawdę mówiąc mają nas gdzieś) bo przypłacimy to naszym związkiem... w dodatku mąż dostał wczoraj wezwanie na komisariat- pewnie w związku z naszą sprawą... już nie chce mi się nawet myśleć na ten temat...

tragikomedia rodzinna...

dialog pomiędzy teściem i zięciem miejsce akcji : mieszkanie w trakcie remontu... zięć :- krzywo tniesz tą płytkę ... teść : nie wkurwiaj mnie pedancie jeden!!! jak wy się dogadujecię z tą moją córką? pedant i katastrofistka?!  komentarz: mój tata baaaardzo rzadko używa wulgarnych słów....  ...gdy mąż mi o tym opowiadał, parsknęłam śmiechem(już dawno się tak nie uśmiałam), bo miał rację...