Postanowienia
Odkąd pamiętam to wciąż zaczynałam od nowa, w kółko coś sobie postanawiałam ale siły do spełnienia tych postanowień starczało mi w najlepszych przypadkach na kilka m-cy. W ten sposób odchudzałam się już "z pińcet razy", odchodziłam od męża ze 100 razy, planowałam nowe zawody i pomysły na nowe życie niezliczoną ilość razy(kończąc przeróżne kursy np. z robienia biżuterii). Wszystko jakoś w połowie drogi się rozpadało bo albo dochodziłam do wniosku ze np.: na tym nie zarobie albo czyjaś śmierć lub choroba, ostra awantura z mężem, tak mną wstrząsnęły ze zbierałam się tak długo aż mi przeszła chęć na cokolwiek. I tak w kółko. Mój kolega mówi ze mam bierna postawę i boje się żyć i mimo planów. W kółko wynajduje sobie preteksty i powody by zostać w swojej skorupie i nic nie zmieniać, bo ja się boje zmian, jestem tchórzem. On ma rację. Jestem strasznie tchórzliwa, żałosną osobą. Tym razem zrobiłam sobie takie mało spektakularne postanowienie. W myśl zasady nie przemierzaj morza dl