Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

kolejna faza....

po serii kłotni z męzem, szarpania, wysłuchiwania jak po pijaku wykrzykuje mi ze jestem zimna suka, leniwą piz***, ze nic mi nigdy nie wyjdzie bo jestem do niczego i nic nie umiem, a on sie tylko zacharowuje na śmierc, a ja tylko udaje ze cche cos robic a nic nie robie, wymyslam nowe zajecia zeby nic nie robic itp,  wpadłam w faze rozmów z idiotami w necie.... po czym powietrze ze mnie uszlo i znowu nie mam ochoty wylazić z łóżka... gdyby nie dzieci i fakt ze musze im robić posiłki i prać to pewnie nigdy bym sie stąd nie ruszyla i tak zgnila.... gdy dzwonia do mnie z pracy, odpowiadam ze nie wiem kiedy wrócę... jak sie podnieść? nie umiem.... nie mam siły... juz nie mam siły na nic ... chce tu zostać i zgnic, umrzeć...

gdy jestes młody wielkie plany na przyszłość maja sie nijak do późniejszej szarej rzeczywistości....

Kiedy kilkanaście lat temu kończyłam studia, nie przypuszczałam ze skończę jako fryzjerka... Wprawdzie warunki były niesprzyjające, bo właśnie urodziłam córkę i prace magisterska pisałam juz z noworodkiem przy cycku, ale sądziłam ze po jakimś czasie dotrę wreszcie na ten rynek pracy i zacznę tą niesamowitą karierę, o której tak marzyłam na studiach jak większość osób żyjących ideałami... Życie niestety jest inne... Podejmowałam różne próby "powrotu do życie", ale bądźmy szczerzy... nieskutecznie, bo bez determinacji i motywacji... po porodzie mój babyblues się nie skończył, ciągnął się za mną kilka lat, a życie "na zewnątrz" mnie przerażało. Mąż mi wcale nie pomagał, mówiąc ze tragizuje, nie widział problemu, poza tym wygodniej mu było z żoną w domu, która wszystko zrobi, a on odwiedzi ja jak w hotelu... po kilku nieudanych próbach szukania pracy i rozmowach kwalifikacyjnych, skończeniu dodatkowych studiów podyplomowych, problemach większych i mniejszych oraz wie