nie chcę
w zasadzie nie chce mi się tu pisać, ale piszę, choć czasem czuję się jak szmata piorąc własne brudy publicznie...
początkowo pisanie bloga mnie "oczyszczało", a teraz przyprawia o wyrzuty sumienia...
między mną i mężem jest nijako, obco, czasem wrogo, ale z pewnością nie jest ciepło...
on nie chce rozwodu, ale mnie chyba też nie chce, w zasadzie to nie wiem czego chce, z pewnością nie chce opuszczać dzieci i tego domu...
... nadal nie wiem na czym stoję...
zazdroszczę ludziom, którzy są szczęśliwi, czasem nawet jestem na nich zła za to, że oni szczebioczą, uśmiechają się do siebie, całują, a ja nie mogę, ja czuję się udręczona swoim związkiem... i nie mogę mieć tego co oni(miłości?sama nie wiem)
dopadł mnie znowu kryzys "kobiety przed 30-stką", znowu dręczy mnie poczucie straconego czasu i żal że już nigdy nie będę mieć 18-stu lat i nigdy nie przeżyję tych wszystkich wspaniałych rzeczy, które doświadczają młode dziewczątka tryskające życiem energią i optymizmem...
...jestem zgorzkniałą mężatką, prawdziwe życie się dla mnie chyba już skończyło...
początkowo pisanie bloga mnie "oczyszczało", a teraz przyprawia o wyrzuty sumienia...
między mną i mężem jest nijako, obco, czasem wrogo, ale z pewnością nie jest ciepło...
on nie chce rozwodu, ale mnie chyba też nie chce, w zasadzie to nie wiem czego chce, z pewnością nie chce opuszczać dzieci i tego domu...
... nadal nie wiem na czym stoję...
zazdroszczę ludziom, którzy są szczęśliwi, czasem nawet jestem na nich zła za to, że oni szczebioczą, uśmiechają się do siebie, całują, a ja nie mogę, ja czuję się udręczona swoim związkiem... i nie mogę mieć tego co oni(miłości?sama nie wiem)
dopadł mnie znowu kryzys "kobiety przed 30-stką", znowu dręczy mnie poczucie straconego czasu i żal że już nigdy nie będę mieć 18-stu lat i nigdy nie przeżyję tych wszystkich wspaniałych rzeczy, które doświadczają młode dziewczątka tryskające życiem energią i optymizmem...
...jestem zgorzkniałą mężatką, prawdziwe życie się dla mnie chyba już skończyło...