Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2005

prezent na komunię...

dowiedziłam się dziś od chrześniaka, że rower, który od dawna chciał dostać na komunię kupuje mu już chrzestny ojciec, a wieża z kolumnami(która miała być moim planem awaryjnym) została zaklepana przez babcię... a on najbardziej chce pieniądze...  nie chcę dawać 10-letniemu dziecku pieniędzy, bo wszystko wyda i nie będzie miał pamiątki po ciotce(matce chrzestnej)... na komputer mnie nie stać... więc co mam kupić?

miasto duchów...

dziś Lublin wyglądał jak miasto duchów... nawet te bardzo ruchliwe ulice były puste... kiedy późnym popołudniem wybraliśmy się do kuzynów, nawet nie miałam gdzie kupić słodyczy dla dzieci(nigdy nie chodzę do nich "z pustymi rękami"), nie mówiąc już o czymś na kolację, wszystko było pozamykane(łącznie ze stacją paliw)... na szczęście moja mama wygrzebała gdzieś z jakiejś dziupli woreczek cukierków...

środa (byle do piątku)

za radą męża przestałam oglądać TV i przeszedł mi trochę ten stan(żałobny)... wracam do normalności (choć do końca to nie jest możliwe, bo ze wszystkich stron-być może z racji mojego miejsca pracy- dociera do nas natłok "informacji papieskich", dobrych i złych plotek, itp.) drażni mnie już trochę ta teatralność... trzeba mu(JP II) przyznać, że był kontowersyjny, że lubił mieszać, ale chyba w tym tkwił jego urok... jednak to nie powód, żeby z jego śmierci i pogrzebu robić teatr... wszystko przestaje być dziś ważne... kobiety czeszą się na wyjazd do Rzymu(albo te starsze-na mszę w intencji papieża)... życie jakby stanęło, nic się nie dzieje... mam wrażenie, że niektórzy są już zmęczeni tą żałobą...