Wirtualny świat

Kilka lat temu żyłam wirtualnym życiem bo prawdziwa rzeczywistość była dla mnie zbyt straszna i nie chciałam do niej wracać... trwało to kilka lat. W prawdziwym życiu tylko wegetowalam wypelniajac obowiązki, wiedziałam ze nie wolno mi całkiem odlecieć bo mam dzieci, wiec starałam sie to trzyma w ryzach (pralam, sprzatalam, gotowałam, odprowadzalam dzieci do szkoly, ale w każdej wolniej chwili logowalam się do gry), w pewnym sensie odcielam się mentalnie od męża i życia które mnie unieszczesliwialo... to mi chyba pomogło przerwać tyle lat w tym związku bez strzelenia sobie w łeb...
Wyrwala mnie z "tego" stanu seria zdarzeń, ktore mna wstrząsnęły: śmierć taty( po ktorej postanowilam cos zmienić bo zwyczajnie nie chciałamskonczyc jak on, zaharowujac się i nie majac możliwości cieszenia się życiem), śmierć kilku bliskich osob z rodziny i moja operacja guza( idąc na nią mialam nadzieję, ze sie juz nie obudzę, ze będę nareszcie wolna i prawie tak się stało, bo w czasie narkozy były komplikacje i prawie przywitalam sie ze smiercia, ale niestety mnie odratowali) oraz śmierć mojej ukochanej babci która mnie praktycznie wychowała i była mi jak matka. To właśnie jej śmierć przypieczetowala wszystko i sprawiła ze wyszłam z tego letargu.
Postanowiłam ze nie mogę  czekać aż samo sie coś zmieni i mnie uwolni, zrozumiałam że to ja muszę w końcu cos zrobić ze swoim życiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

stanowcza mama...

depresyjna malkontentka

zjazd absolwentów