środa (byle do piątku)

za radą męża przestałam oglądać TV i przeszedł mi trochę ten stan(żałobny)...
wracam do normalności (choć do końca to nie jest możliwe, bo ze wszystkich stron-być może z racji mojego miejsca pracy- dociera do nas natłok "informacji papieskich", dobrych i złych plotek, itp.)
drażni mnie już trochę ta teatralność...
trzeba mu(JP II) przyznać, że był kontowersyjny, że lubił mieszać, ale chyba w tym tkwił jego urok... jednak to nie powód, żeby z jego śmierci i pogrzebu robić teatr...

wszystko przestaje być dziś ważne...

kobiety czeszą się na wyjazd do Rzymu(albo te starsze-na mszę w intencji papieża)...
życie jakby stanęło, nic się nie dzieje...
mam wrażenie, że niektórzy są już zmęczeni tą żałobą... 

Popularne posty z tego bloga

stanowcza mama...

depresyjna malkontentka

zjazd absolwentów