miasto duchów...

dziś Lublin wyglądał jak miasto duchów...
nawet te bardzo ruchliwe ulice były puste...
kiedy późnym popołudniem wybraliśmy się do kuzynów, nawet nie miałam gdzie kupić słodyczy dla dzieci(nigdy nie chodzę do nich "z pustymi rękami"), nie mówiąc już o czymś na kolację, wszystko było pozamykane(łącznie ze stacją paliw)...
na szczęście moja mama wygrzebała gdzieś z jakiejś dziupli woreczek cukierków...

Popularne posty z tego bloga

stanowcza mama...

depresyjna malkontentka

zjazd absolwentów