będę chora czy nie?

wczoraj poprosiłam szwagra o zrobienie zakupów...
przyjechał dopiero ok 19-stej, był już dość duży mróz...
zadzwonił domofonem i poprosił żebym zeszła...
nigdy nie wchodzi, zawsze podaje mi w drzwiach zakupy, ja mu pięniadze, procedura jest taka:
-cześć
-cześć
-ile?
-...zł
-dzięki i pa
-pa...
wczoraj(jak zwykle) chciałam jak najszybciej zejść i zapłacić mu, żeby go nie blokowac, bo zawsze śpieszy się do domu po pracy... pobiegłam więc nie ubierając się: w samej koszulce z krótkim rękawem, w leginsach i klapkach(japonkach)...
otwieram drzwi patrzę, wołam: nikogo nie ma, co jest? ciemno jak w ***... w pewnym momencie głos z parkingu, z samochodu krzyczy, że zostawił mi skrzynkę z zakupami na parkingu, na śmietniku... 
shit... niewiele myśląc(zamiast się wycofac i ubrać) wybiegłam na dwór, przebrnęłam przez śnieg(po kostki) i szukałam mojej skrzynki z porcją warzyw i owoców, a za mną wybiegł mój durny pies i nie chciał wrócić do domu... musiałam biegać za nią(to suka) i zaganiać ją siłą do domu... 
mróz był tak wielki, że go prawie nie czułam(poza problemami ze złapaniem oddechu, ręce przyklejały mi się do klamki)...

dziś w zasadzie nic mi nie jest, ale mam problemy z oddychaniem i suchy kaszel... 
jeśli mnie nie będzie przez jakiś czas tzn.: że mróz był silniejszy ode mnie i leżę w łóżku, szpitalu lub na cmentarzu(jak ktoś chce postawić świeczkę to będę prawdopodobnie pochowana ze swoim dziadkiem, przy głównej alejce-wow, bo w taki mroz byłby pewnie problem z kopaniem nowego grobowca)...

PS.: co by tam o nim nie mówili to ja lubię Wojewódzkiego(Kubę)... :) trochę... choć chamski jest tylko po to żeby się sprzedać... 

Popularne posty z tego bloga

stanowcza mama...

depresyjna malkontentka

zjazd absolwentów