duma

do pracowni fryzjerskiej przyszła pani prowadząca zajęcia w naszej szkole(na kursie dla handlowców), poprosiła naszą szefową o obcięcie włosów (bo bała się siadać na fotel do którejś z kursantek), ale szefowa kazała mi wcześniej umyć jej głowę...
...myjąc jej włosy chciałam klientce "uprzyjemnić" czas i masując jej głowę trochę "pogawędzić", zapytałam więc: czego uczy na tym kursie?... a ona na to:
-wie pani ja jestem t e c h n i k i e m ekonomistą, uczę na
kursie dla h a n d l o w c ó w zagadnień ekonomicznych...

powiedziała z wyższością w głosie i takim tonem jakbym nie wiedziała co to ekonomia, a technik i handlowiec to już szczyt wykształcenia, a ja jestem zwykłą f r y z j e r k ą...
... aż cisnęło mi się na usta: a tą głowę to pani myje księgowa po rachunkowości i finansach i mgr inż. zarządzania i marketingu...
dalszej części rozmowy nie będę nawet przytaczać, bo nie warto...

...debilka...

...przypomniało mi się jak na innych zajęciach też pewna pani powiedziała do mnie gdy poprosiłam ją o zwolnienie z zajęć(a wcześniej pytała wszystkich o wykształcenie):
-szkoda, że pani już chce iść, bo tu nie ma do kogo mówić... poza panią to tu zostają same takie nieciekawe panie... 

ludzie to mają o sobie mniemanie...

...kiedy opowiadałam o tym mężowi, znowu mi przypomniał, że jeśli będę uprawiać zawód fryzjerki, wszyscy będą dawać mi do zrozumienia, że jestem zwyczajnie głupia... 
teraz zaczynam sama to dostrzegać i zaczyna mi to przeszkadzać (wcześniej tych jego przestróg nie brałam na poważnie...)

------------
dodane dnia 21.06.2004

pisałam juz kiedyś o tym, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem strasznie dumna... i że ciężko będzie mi pogodzić się z myślą, że będę musiała pracować na stanowisku do którego są wymagane o wiele niższe kwalifikacje niż moje... 
...próbowałam podejśc do tego zawodu jak do zajęcia artystycznego, bo fryzjer musi być przecież artystą, rzeźbiarzem fryzur, tu też trzeba dobierac kolory, brać pod uwagę światło i formę(kiedyś miałam iść do liceum plastycznego i chyba mam do tego predyspozycje..)
... ale chyba sama sobie wmawiam taką misję, bo wszyscy dookoła traktują mnie zupełnie inaczej... 
czy ta naklejka "fryzjerki-idiotki" przywarła już do tego zawodu na zawsze??

może nie bolałoby mnie to tak bardzo gdyby nie fakt, że coraz częściej słyszę "podśmiechujki" znajomych i rodziny: po co Ci były te studia i tyle lat nauki? i takie straszne zdziwienie w oczach...
a mama opowiada mi, że jej koleżanki z pracy też się śmieją z niej, że tyle lat mnie kształciła, a teraz chce ze mnie fryzjerkę zrobić...
boli mnie to...

Popularne posty z tego bloga

stanowcza mama...

depresyjna malkontentka

zjazd absolwentów