przesłuchanie...

byłam na policji, wezwana jako świadek, a przesłuchiwana pod kilkoma zatrzutami...
nigdy w życiu nie miałam do czynienia z policją...
nigdy nie byłam posądzana o takie rzeczy...
jestem przykładem na to jak za pieniądze i układy można zgnoić człowieka...

policjant był dziwny, kręcił, zmieniał moje wywpowiedzi w protokole, i niby byłam wcześniej pouczona, że mogę nie podpisywać, że mogę się nie zgodzić z tym co napisał i mimo tego, że próbowałam go poprawiać, on i tak zrobił swoje, ostrym tonem powiedział, żebym go nie pouczała, bo wie co ma pisać... tak mnie zamotał, tak zakręcił, ze w sumie i tak jak ta debilka podpisałam to co chciał, a jeszcze kilka dni temu wydzierałam się za to samo na męża...
czuję się jakby ten "pseudofunkcjonariusz" zjadł mnie, przetrawił i wydalił... 

popłakałam się po powrocie do domu, bo prawniczka znowu będzie miała do mnie pretensję, że psuję jej robotę i że chcę zaprzepaścić wszystko...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

idzie lato

środa (byle do piątku)

depresyjna malkontentka