już po....
Jestem już po zabiegu, miałam komplikacje ale niestety przeżyłam... piszę niestety bo idąc na zabieg miałam nadzieję, ze nigdy się nie obudzę, ze nareszcie ktoś lub coś zrobi to za mnie i uwolni mnie od tego życia, że będę miała alibi na tą śmierć i dzieci nie będą miały pretensji, że je porzuciłam... i wprawdzie w trakcie zabiegu były komplikacje i wyladowałam na OIOM'ie ale odratowali mnie... eh chyba tak miało być. Może tak lepiej, bo gdy zobaczyłam przerażenie w oczach syna który mnie odwiedził zrozumiałam ze on nadal mnie potrzebuje... że muszę jednak dla niego żyć... pozostaje teraz tylko czekanie na wynik "histopato"...
Komentarze
Prześlij komentarz