w salonie fryzjerskim...

jeśli dłużej posiedzę bezczynnie w tym towarzystwie, w zakładzie to
zwariuję albo zostanę filozof'ką... 

po dzisiejszym dniu w zakładzie przyszło mi do głowy:

wniosek 1:
fryzjer to...stylista, psychoterapeuta, spowiednik, pocieszyciel, lekarz, itd itp... (nie sądziłam, że kiedyś będę musiała pełnić tyle ról jednocześnie...)

wniosek 2:
kobiety są głupie(ze mną na czele)...
czasem wydawało mi się, że to ja jestem nienormalna, że mi odbija, ale obserwując osoby przewijające się przez zakład dochodzę do wniosku, że takich jak ja jest więcej, dodałabym nawet, że niektóre są bardziej szurnięte ode mnie, szkoda tylko, że muszę z nimi pracować lub obcować(chwilowo)...

kobiety(fryzjerki) z nudów dokuczają sobie nawzajem, a poza tym plotą i wyprawiają niesamowite głupoty, a ja choć nie chcę tego robić też poddaję się temu trendowi nieświadomie i sama jestem na siebie zła z tego powodu...

a klientki? nawet nie zdajecie sobie kobietki sprawy z tego co wy wygadujecie siedząc na fotelach fryzjerskich... czasem aż uszy więdną od słuchania tych bredni...

...ostatnio coraz mniej rozmawiam z klientami, bo nie wiem o czym mam z nimi rozmawiać(żeby nie wyjść na większą idiotkę niż jestem)... 

czasem sobie myślę, że w tych szowinistycznych żartach na temat kobiet jest trochę prawdy...

Popularne posty z tego bloga

idzie lato

środa (byle do piątku)

depresyjna malkontentka